sobota, 1 sierpnia 2015

Od Max'a #42

- Olivier...  Zakochałem się w tobie... Jak szalony wariat...  A podobno to ja byłem tym spokojnym... Dobre sobie... Będziesz moim chłopakiem? -  musiałem z tego zrobić tak okropny żart bo nie wytrzymam więcej w takim skupieniu.
- Max - Evans posłał mi pełen radości uśmiech. -  Tak,  będę.
Przyciągnąłem go do siebie i jeszcze raz pocałowałem. Tym razem tak długo,  aż brakło nam tchu.
- Ugryzłeś mnie - za śmiałem się czując swój metaliczny smak krwi w ustach. Ten spojrzał na mnie z jeszcze większym głodem w oczach. Nie wiedziałem czy się bać czy pożądać tego.  Dotknął lekko swoimi opuszkami palców mojej lekko zakrwawionej wargi która po chwili i tak się zagoiła. Lekko polizał krew ze swoich palcy.
- Smaczną masz krew Riddle.
- Dzięki? - zacząłem się śmiać.
- Myślałem że jesteś jak odkryte złoże złota,  myliłem się...  Jesteś jak nie odkryta kopalnia diamentów... - powiedział i pocałował mnie lekko.
- Pamiętaj : Jesteś wszystkim,  a ja nikim.
- Chyba lepiej brzmi : Jestem wszystkim tylko dla ciebie. Bez ciebie jestem nikim.
Uśmiechnąłem się.
- Trafiłem na prawdziwego poetę!!!- zacząłem się śmiać.
Olivier dźgnął mnie w żebro.
- CO ty masz z tym dźganiem !!! Mam łaskotki!!!
Nagle na jego twarzy pojawił się pierwszy od tąd złośliwy uśmiech.
Domyślam się co chce zrobić,  dla tego zacząłem się szybko cofać, a następnie biec.
- Wojna na łaskotki!!! - wykrzyknął.
O Jezu nie! Zacząłem szybko biec w stronę obozowiska ale i tak nie miałem szans z jego prędkością. Nie,  jeśli się nie zmienisz...
Szybko dodałem plusy i minusy.  Moje oczy zaśliniły złotym blaskiem i zmieniłem się w dużego czarnego wilka. Zacząłem szybko biec i szczerze mówiąc to prawie bym wygrał gdyby nie to że mój instynkt zareagował na jakiegoś obozowicza który był parę metrów obok i szybko zatrzymałem się.
Evans wpadł na mnie.
- Ha! Mam cię!
:ci... ktoś tu idzie:
Moje uszy rejestrowały każdy odgłos. Był nie daleko. I do na pewno nie był nikt przyjaźnie nastawiony. Czułem na kilometr wilcze ziele od tej osoby.
:To nie możliwe,  żeby tu był jakiś łowca! :
Zacząłem niespokojnie wiercić się. Evans stał obok mnie spanikowany. Chyba on tez to czuł... Ten strach i złość która może być niebezpieczna. Zacząłem lekko podwarkiwać. Bałem się o Oliviera jak jeszcze nigdy o nikogo.  Nawet stado musiało by wtedy sami sobie radzić.
: Wracamy i to jak najszybciej :
Powiedziałem telepatycznie i szybko zacząłem pchać chłopaka w przeciwną stronę od łowcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz