sobota, 1 sierpnia 2015

Od Oliviera #41

W sumie sprawa wyglądała prosto: Robiłem problem z niczego. On mnie kochał, ja go też. Dlaczego nie dać szansy życiu? Taka szansa nie trafia się często, nawet jak jesteś nieśmiertelnym wampirem. Miałem wyrzuty sumienia, że zrobiłem mu jakąś paranoję, za to, że okazał mi  u c z u c i e. Nigdy nikt nie traktował mnie na poważnie. Gdy go już poznałem, nie mógłbym bez niego żyć. Był całym moim światem. Nie dziwie się, że wybrali go na Alfę. Był I D E A L N Y.  Spowodował, że moje życie stało się bajką, taką realną bajką. On był moim księciem:
- Oczywiście... - odpowiedziałem oschło, po to, by zrobić mu niespodziankę. - A ty?
- Dobrze znasz moje zdanie. - Nie znałem go od tej strony. Zwykły, prosty, jakby wyciśnięto z niego całe szczęście.
Nic nie mówiliśmy przez pięć minut. Patrzyliśmy na siebie, na swój ideał. Po chwili zbliżyłem się do niego na tyle blisko, by złapać go za szyję. Stanąłem na palcach - był tak wysoki. Zwilżyłem usta językiem i otworzyłem je. Max dobrze wiedział o co mi chodzi. Pochyliłem głowę na bok. Potem samo poszło. Ta chwila była magiczna. Serce chciało wyskoczyć mi z piersi. Czułem się tak błogo, gdy językiem dotykał moich warg. Czułem się bezpiecznie, gdy obejmował mnie w pasie. Czułem się szczęśliwie, gdy byłem w jego objęciach.
Niestety ta chwila nie trwała wiecznie. Oderwaliśmy się od swoich ust, a pomiędzy nami zrobiła się mała stróżka śliny, która po chwili znikła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz